środa, 22 lipca 2009

Z zapisków porzuconego dzidziusia

Jestem u Niej, ale czuję, że Ona mnie nie chce. Czuję to. Czuję Jej nerwy i strach. Kłóci się z Nim. On mnie też nie chce. Nie wiem, co ze mną zrobią. Mogą zrobić, co chcą.



Jestem już długo, ale nie wiem ile. Robi się coraz ciaśniej. Pewnego razu obudziłem się głową do dołu i tak już zostało. Więcej słyszę i czuję. Czasami myślę, że czuję to, co Ona.

Nie lubię się. Po co ja się tutaj pojawiłem? Jestem bez sensu. Powinno mnie nie być.

Ona nigdy do mnie nie mówi, nigdy mnie nie głaszcze. Jego już dawno nie słyszałem. Ale słyszałem, jak Ona płacze. Też płakałem – bo Ją kocham.



Dzisiaj jest strasznie – boli mnie głowa, coś mnie pcha w dół i ściska. Boże ratuj mnie. Słyszę dużo głosów. Ona krzyczy. Oni coś jej zrobili. Boże ratuj.

Nie chce od Niej iść, NIE CHCE. Mam tylko Ją.



Jest mi zimno. Nie ma nic, nie ma Jej, ale Ją słyszę – tylko inaczej. Jest bardzo jasno i głośno. Coś ze mną robią, ale to już nie boli.

Dali mnie Jej, ale Ona mnie nie chciała dotknąć. Zabrali mnie.

Może Ją jeszcze zobaczę. Ja chcę do Niej – mam tylko Ją.



Woda leci mi z oczu. Dużo wody. Długo nikt nie przychodzi. Nie ruszam się.

U Niej się ruszałem. Było fajnie. Gdy Ona szła, kołysałem się.

Karmią mnie, potem śpię i śni mi się Jej głos. Gdy mnie kąpią, czuję się przez chwilę jak Tam. Ale potem znowu jestem sam. I słyszę płacz innych. Dużo płaczu.



Tu nie jest już jak Tam. Czuję zimno, czuję więcej bólu i bardzo tęsknie. Nie wiem dlaczego, ale bardzo – tak bardzo, że cierpię. Nikt mnie nie przytula. Tylko dają jeść i idą. Ale ja nie wołam tylko jeść, ja wołam do Niej. Dlaczego jestem sam? Dlaczego w ogóle jestem – tylko dla cierpienia? Jaki mam sens? Nie mam sensu.

Woda leci mi z oczu. Nikt nie przychodzi, bo przed chwilą jadłem.



Już długo jestem Tutaj. Nie wiem, jak długo. Myślę, że dłużej tego nie wytrzymam. Nie ruszam się. Nie mówią do mnie. Słyszę dużo płaczu innych.

Widzę tylko sufit – cały czas sufit. Koło mnie leżała taka jak ja – bez sensu. Ale Oni do niej przyszli. Wzięli ją na ręce i pocałowali – widziałem. Przez chwilę nie płakała. Potem poszli, ale znowu wrócili i tak wiele razy. Wszyscy byli szczęśliwi. Raz wzięli ją ze sobą i już jej nie słyszałem.



Ja też chcę być szczęśliwy. Dlaczego jestem gorszy? Dlaczego jestem gorszy? Przepraszam, że jestem gorszy, że jestem zły. Ja też chcę do Nich. Żeby mnie przytulili, żeby mnie pocałowali, żeby mnie wzięli.

Boże ratuj mnie. Ratuj.



Leżałem długo. Przyszli inni. Tak ładnie wykrzywili usta, ja też wykrzywiłem. Cieszyli się. Wzięli mnie na ręce. A potem poszli …



Znowu są. Są. Zabrali mnie Gdzie Indziej. Słyszałem tam to, co u Niej – bzyczenie, ćwierkanie, brumczenie. Czułem powietrze, wiatr na policzku. Czułem inny zapach. Byłem taki szczęśliwy, że nawet kropla wody nie popłynęła.

Ale znów mnie zostawili, poszli. Byłem sam. W nocy popłynęło dużo wody z moich oczu. Czułem Boga i krzyczałem wtedy: ratuj!



Długo ich nie było, ale przyszli. Często przychodzili i pewnego razu zabrali mnie Na Zawsze.

Teraz jestem Na Zawsze. Ale w nocy śni mi się płacz, dużo płaczu. Oni tam płaczą, tak jak ja płakałem. Oni czekają. Oni naprawdę cierpią. Myślą, że są bez sensu.

wtorek, 14 lipca 2009

Wiersz na rok kapłański

rozpłakał się deszcz pod krzyżem
i strasznie tak szlochał samotny
że nie ma domu, gdzie by się schronił
że za próg nie pozwolą mu nawet
że słońce się przed nich chowa
że za towarzyszy ma wichry i burze
że nie zna miłości
zawsze sam, zawsze przemokły

gdy słońce swym pięknym uśmiechem
zbyt mocno już ludzi porazi
wzywają go
nie szczedza modlitw
a potem mówią: idź precz!

i płacze tak deszcz nad swym losem
dlaczego - pyta Jezusa - tylko dzieci i zakochani
czasem
przebywają z nim przez moment
lecz wnet uciekają, zrugani przez matki
do swoich ciepłych izdep?

i cud nagle stał się ogromny
bo Bóg z krzyża doń zstąpił
obiął ciepło spojrzeniem i rzekł:

nie kłóć się z powołaniem, choć cięzkie
bo bez ciebie nic nie zakwitnie, nic nie urośnie
jeno na pustyni ciernie
ty jesteś darem dla świata
i człowiek bez ciebie zginie
ważniejszyś niż pokarm
ciebie to właśnie wybrałem
na służbe w tak wielkiej sprawie
bo znam twą wrażliwość

uśmiechął się deszcz pocieszony
przepiękną tęczą
i odszedł padać
już w inne strony
lecz zawsze pod kapliczkami przyklękał
i padał tam potokiem modlitw
a kwiaty tak pięknie tam rosły

środa, 1 lipca 2009

Zrodziłaś nas ziemio

zrodziłaś nas ziemio na książąt
zrodziłaś nas ziemio na królów,
zrodziłaś nas w strugach krwi
na popiół i ból

naszych sąsiadów zrodziłaś
na carów i cesarzy, kanclerzy
co nam tysiącem ścietych głów odbierali życie
wśród łez matek, sierot i wdów

zrodziłaś nas na poetów i piewców
cierpienia i piekna macierzy
zrodziłaś nas na proroków
i chlebem ojczystym pachnących papieży

na tych piastowskich polach
zrodziłaś nas ziemio grzesznych
szukających Boga, ślepych
ześ nas zrodziła bądz błogoslawiona ziemio
ojców i dziadów i bohaterów naszych

Ulmowie

Podczas II wojny światowej Polska była jedynym krajem, w którym za pomoc Żydom groziła kara śmierci, mimo to, to właśnie Polaków jest najwięcej pośród Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.

Według szacunków historyków z IPN w ratowaniu Żydów w czasie hitlerowskiej okupacji brało udział ok. 1 miliona Polaków. Kilkanaście tysięcy Polaków zostało zamordowanych przez oddziały SS za ukrywanie osób żydowskiej narodowości. Głównym motywem takiej heroicznej postawy było ewangeliczne wezwanie do miłości bliźniego.

O rodzinie Ulmów

za: /dziedzictwo.ekai.pl/ oraz /adonai.pl/



Na okładce książki autorstwa Mateusza Szpytmy i Jarosława Szarka zamordowana rodzina (fot. Józef Ulm)



Józef Ulm urodził się w 1900 r. Był znanym w okolicy utalentowanym sadownikiem, hodował pszczoły i jedwabniki. Był także społecznikiem, bibliotekarzem i działaczem katolickim. Jego wielką pasją było fotografowanie.

O 12 lat młodsza żona Wiktoria zajmowała się domem i dziećmi – w ciągu siedmiu lat małżeństwa urodziła ich sześcioro, a w momencie śmierci była w zaawansowanej ciąży.

Od lipca 1942 r. rozpoczęły się w Polsce niemieckie "polowania na Żydów"; każdy, kogo Niemcy złapali poza gettem, był rozstrzeliwany.

Nie ominęło to Markowej. Wieś zamieszkiwało kilka rodzin żydowskich. Latem 1942 r. niemiecka żandarmeria zaczęła je zabierać do aresztu i wiadomo było, że w następnych dniach tych ludzi czeka śmierć.

Od kiedy Józef Ulm i jego żona Wiktoria przygarnęli pod swój dach dwie rodziny żydowskie: Szallów i Goldmanów, razem 8 osób – nie wiadomo. Wszyscy oni mieszkali przypuszczalnie na strychu przez 2 lata. Gospodarze nie brali od nich wynagrodzenia; wszystkie kosztowności pozostały przy ukrywających się. Żydzi pomagali Ulmom w pracach, ale tylko tych, które mogły być wykonywane w ukryciu, więc na przykład w garbowaniu skór, czym Józef dorabiał na potrzeby domu.

Ulm liczył trochę na oddalenie swego domu od innych zagród Markowej oraz na solidarność sąsiadów, nie mogących nie zauważyć pewnych symptomów, po których można było przypuszczać, że Ulmowie nie są w domu sami.

Nie wiadomo do dziś, pomimo zebrania obszernej dokumentacji dotyczącej losów wojennych Markowej, kto i w jakich okolicznościach zadenuncjował Ulmów.

24 marca 1944 r., bardzo wczesnym rankiem, rozegrał się dramat.

Niemcy wpadli do uśpionego jeszcze domu. Zastrzelili ukrywających się i gospodarzy (Wiktoria oczekiwała za kilka dni narodzin siódmego dziecka), na końcu ich dzieci. "Ja pamiętam tamtą noc" – mówi mieszkanka Markowej. "Nie widziałam, ale słyszałam. Najbardziej było przerażające to, jak zastrzelili rodziców. Na całą wieś słychać pewnie było to, co ja słyszę do dzisiejszych dni – wołanie i płacz dzieci. Coraz cichsze. Tak, za każdym razem, kiedy rozlegał się strzał, wołania były cichsze, bo ich już ubywało. Aż wreszcie umilkły".

„Przed chałupę wyprowadzono też Józefa i Wiktorię i tam zastrzelono. Wśród krzyków i płaczu żandarmi zastanawiali się, co zrobić z szóstką dzieci. Po krótkiej naradzie Dieken zdecydował, że je także należy rozstrzelać. Trójkę lub czwórkę dzieci własnoręcznie zamordował Kokott. Krzyczał przy tym: patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów. Od kul zginęły wszystkie dzieci Ulmów: Stasia, Basia, Władziu, Franuś, Antoś, Marysia i siódme w łonie matki, która właśnie zaczęła je rodzić.”

Dodam, że po odkopaniu grobu rodziny Ulmów, znaleziono tam ciała siedmiorga dzieci. Siódme dziecko urodziło się po zastrzeleniu matki.

Mimo tej tragedii, w Markowej wojnę przeżyli: rodzina Barów, rodzina Riesenbachów, rodzina Weltzów, rodzina Lorbenfeldów, rodzina Cwynarów i Jakub Eihom – razem 17 osób.

czwartek, 25 czerwca 2009

Moja kochana Polska

Poniżej zamieszczam fragment jednego z odczytów Matki Urszuli Ledóchowskiej wygłoszonego w Kopenhadze w 1916 roku na rzecz pomocy ofiarom wojny w Polsce .

Matka Urszula Ledóchowska byla córką polskiego patrioty i Szwajcarki. W jej domu rodzinnym mówiło sie po niemiecku i wpajało miłość do Polski.

Bardzo mnie ponizszy fragment poruszył.


"Moja ukochana Polska była piękna, bogata, urodzajna, była potężna i wielka, wolna i dumna - zbyt wolna może, ale wolność jest tak piękna i tak szlachetna, że chce się ją mieć wszędzie i dla wszystkich. Mój kraj był obrońcą uciśnionych i nieszczęśliwych. Bohaterowie polscy z radością przelewali swą krew za każdą sprawę wielką i szlachetną. Nasz biały orzeł, w jasnej aureoli chwały, rozwijał zawsze swoje skrzydła w regionach ideału (...)

Ale potem nastał dzień żałobny, cierpienia. Dusze zbyt łatwowierne usłuchały złych doradców, zaufały fałszywym przyjaciołom i spadło nieszczęście na ten kraj, który rozciągał się od Bałtyku aż po Morze Czarne. Godzina upadku wybiła! Kraj został podzielony na trzy części, a dumni Polacy, którzy nigdy nie zaznali jarzma, okuci zostali w kajdany i zdani na wolę swych zwycięskich ciemiężców. To pociągnęło za sobą ruinę finansową; naród został skazany na ciemnotę, ignorancję, mogłabym powiedzieć - zbydlęcenie, nasz język na prześladowanie, a cała narodowość na najcięższy ucisk.

O tak, źródła naszych cierpień nie da się wyczerpać! Im dalej posuwamy się na tej naszej "via dolorosa", cierpienia stają się bardziej dotkliwe. Któż zdoła policzyć wszystkich męczenników cierpiących z miłości dla Ojczyzny, zmarłych śmiercią haniebną za to, że walczyli o wolność dla Polski? (...) Ileż tajemnic mogłaby wyjawić ta ziemia, okryta krzyżami i grobami, gdzie spoczywa tyle wielkich polskich serc (...) A jednak wszystko co było straszne, jest tylko cieniem obecnej rzeczywistości!

Czymże jest Polska dzisiaj? - Grobami, ruinami, skąd wznoszą się okrzyki boleści i płaczu. Jest pustynią i cmentarzem... "O wy wszyscy, którzy idziecie, przyjdźcie i zobaczcie czy jest boleść, jako boleść moja?" Głos dzwonów żałobnych drżeniem napełnia powietrze.
O, moja Polsko umiłowana, czyż to twój grób, ten zimny grób otwiera się przed tobą?

Wielkim i dumnym był mój kraj! Ach, czyż zrozumiecie czym jest poniżenie, upokorzenie dla tego, kto znał wielkość i chwałę? Moja Polska była potężna i wielka w epoce Jagiellonów; kłaniały się przed nią narody, prosząc o pomoc i poparcie, sąsiedzi prosili ją o królów, ludy barbarzyńskie drżały na widok zbliżającego się rycerstwa polskiego; cała Europa musiała z wdzięcznością pochylić głowę przed obrońcą Wiednia i zagrożonego chrześcijaństwa.

A potem przyszło gorzkie, straszne i trudne upokorzenie! Ujarzmiona Polska musiała pochylić tak dumnie dawniej wzniesioną głowę przed nowymi panami, została zdeptana i zmiażdżona.

A dzisiaj? Dzisiaj, okryta łachmanami, jest jak ten żebrak przy drodze co wyciąga drżącą z bólu rękę do przechodniów i przyjmuje jałmużnę, którą jej rzucają z gestem niecierpliwości, a często pogardy ci, którzy nie zaznali głodu, zimna, ani nędzy. Jak ten niewolnik przechodzi z rąk jednego pana w ręce drugiego i musi w milczeniu znosić złe traktowanie (...) Nic już więcej nie może, jak tylko wznieść swoje serce do Wszechmocnego i wołać drżącym z oburzenia głosem: Dokądże, Panie, ach dokąd? (...)"

Czy widzicie alegorie do dzisiejszego stanu Polski?



W warszawskim Domu Spotkań z Historią mozna oglądać wystawę unikalnych zdjęć stolicy z czasów okupacji niemieckiej podczas I Wojny Światowej
fot. Willy Roemer (niemiecki żołnierz - fotograf), Warszawa 1916


środa, 10 czerwca 2009

Nasze 10-kilometrowe spacery

Obok fontanny z pingwinami.

W drodze do lasu.

W drodze do lasu.

Obok swiatyni zburzonej podczas II wojny swiatowej.

Hamburki kanal.

Dokarmianie hamburskich kaczek.

Na spacerze.

piątek, 5 czerwca 2009

Polsko

Utwor Wojciecha Kilara do filmu "Rodzina Polanieckich"
Link
Polsko
Kocham Cie bardzo
choc czasem mnie ranisz
choc nie wszystkie Twoje dzieci
moimi sa bracmi, moimi siostrami
zal mi Ciebie
wysmiana
i tesknie
i do miejsc swietych powrocic chce
na kolanach
ale nie wiem
czy do tej z dziecieca wiara
Polski powroce
czy do tej przez wieszczow opiewanej
do tej dumnej ze swych duchowych zwyciestw
dzis
kiedy Twoje dzieci
za Ciebie sie wstydza,
kiedy dzieci Twoje
swej historii sie brzydza
szargaja Twe imie
do takiej powroce
na oltarzu kwiat zloze
i pomodle sie w ciszy
"ocal nas wieczny Boze"


Jan Matejko, Rejtan na sejmie warszawskim 1773 roku.

piątek, 29 maja 2009

kocham

za kazdym razem
kiedy to mowie
znaczy to dla mnie tak wiele


https://www.1st-art-gallery.com/thumbnail/116377/1/Sara-Wird-Tobias-Zugefuhrt.jpg
Przyprowadzenie Sary do Tobiasza ,Felix Schadow (Niemcy, XiX w.)

Biblijna historia Tobiasza i Sary chwytala mnie zawsze za serce.

czwartek, 28 maja 2009

wysluchaj

bedac wdzieczna za to
co jest i bylo
ze lzami w oczach czasami
czasami za cicho
czasami za malo
dziekuje rowniez za tych
ktorzy nie dziekuja
przepraszam za tych
co nie rozumieja
modle sie za tych
ktorzy jeszcze nie
caly czas z nadzieja
ze oni kiedys sami

wysluchaj mnie
Panie





Tak modla sie dzieci anglojezyczne przed pojsciem spac.
Mnie osobiscie zawrocol w glowie ten misiek. Nasza Laurenka przedstawia Bogu w modlitwie rowniez swoje miski i lalki, bo to sa jej dzieci.

poniedziałek, 25 maja 2009

Kilka zdjec

Objecalam kiedys zdjecia. Od czasu kiedy robilismy te zdjecia minelo poltora miesiaca i nieco sie zmienilo w mieszkaniu. Przybylo mebli i prawie zrobilismy kuchnie.


Laurenka czyta i rysuje


Laurenka w pokoju dzieciecym


Laurenka przeglada sie w lustrze (na lustrze jest odbita kopia obrazu Alfreda Muchy)(zdjecie wkleilo sie niestety nieodwrocone)


Antos w pokoju dzieci


Na balkonie


W pokoju dziennym


wtorek, 19 maja 2009

pylki, co nic nie znacza

Posluchaj - Beethoven "Sonata ksiezycowa"

malenki pylek
nie ma w sobie nic
z czystosci krysztalu
- choc bialy -
czuje w malosci swojej
ze swiat od niego zalezy
widzi go w sobie
wokol
i w braku swietosci
coz moze pylek?
prosic o sile
o swiatlo w mroku
o milosc do ludzi
pylek, co nic nie znaczy
dla swiata


Siewca.
Leon Wyczolkowski, Siewca (1896)

piątek, 15 maja 2009

krzyz - maszt wsrod burzy

smutny widok z okna
gdy patrzy sie w dusze przechodzacych ludzi
tu idzie samotnosc z pieskiem,
tam uzaleznienie z samotnosci
porzucenie, cale mnostwo porzuconych ludzi
szukam Boga
gdzie przechadza sie Bog w tym ogrodzie?
ale to tylko zludzenie raju
moze na miejscu wiecznego spoczynku
Chrystusa pochylonego nad grobem zobacze
ale i tu pustka - nie ma krzyzy
koscioly puste niemal
starzy ludzie samotni
w wielkich domach placza
jakby nie zrodzili nikogo
w sercach ich dzieci nie zrodzil sie Chrystus

zapomniano Boga, zapomniano czlowieka





wesprzyj glowe o krzyz

środa, 8 kwietnia 2009

Nowe mieszkanie

Minol miesiac od tego, jak zamieszkalismy w nowym mieszkaniu. Otrzymalismy je w stanie surowym zamknietym. Ja polozylam tapety, Wojtek panele. Wyszukalam meble, a Wojtek je przywiozl do domu. Meble mamy w wiekszosci uzywane, ale bardzo ladne - my tak uwazamy.
Drobiazgi do nowego mieszkania, obrazy, lustro znalazlam na flohmarkcie. Wybieralam rzeczy, ktore beda pasowaly do calosci. Nie jestesmy fanami nowoczesnego stylu w urzadzaniu, wiec nadalismy naszemu mieszkaniu nieco starszy charakter.
Poprzednie mieszkanie (wymodlone przez nas) bylo juz umeblowane i bardzo ciasne. Dziekowalismy za nie Bogu wiele razy, ale nie bylo to "nasze" mieszkanie. Obecne lokum jest "nasze", poniewaz sami je urzadzamy. Jeszcze zostalo sporo do zrobienia np. kuchnia.
Mamy tez calkiem nowa lazienke (taka otrzymalismy).
Niedlugo zamieszcze zdjecia naszego mieszkania.

wtorek, 7 kwietnia 2009

Wielkanoc

Poniej link do pieknej piosenki:
Wonderful cross - Cudowny krzyz Michael W. Smith


Wbrew niemal powszechnej opinii i wewnetrznym odczuciom ludzi to nie Boze Narodzenie, a Wielkanoc jest najwiekszym swietem chrzescijan.
Bog - Jezus umarl ok. 2000 lat temu, abym ja i abys Ty nie zostal(a) zniszczona przez szatana.
Bog istnieje. Szatan istnieje.
Na krzyzu Jezus pokonal smierc, choc umarl. Po trzech dniach zmartwychwstal.
Kazdy z nas moze isc pod krzyz i tam zostawic swoje cierpienia, klopoty, slabosci i grzechy.
Jezus pomoze.
Jesli czlowiek jest wierny Bogu - On pomoze. Nie wystarczy
zostawic swoie klopoty pod krzyzem, trzeba zyc zgodnie z Bozymi przykazaniami (jesli wczesniej ktos nie zyl - trzeba zaczac tak zyc). Jesli ktos jest wierny Bogu - Bog jest wierny i jemu.
Zycie z Bogiem nie jest pozbawione klopotow, czlowiek nie staje sie automatycznie swiety, ale Jezus autentycznie pomaga. Klopotow jest mniej, w malzenstwie lepiej sie uklada, dzieci wychowuje sie lzej, wielu ludzi zostaje uzdrowionych z roznych chorob i uzaleznien, znajduje sie wyscie z trudnych sytuacji, itd. .

Mozemy wybrac Jezusa, albo odrzucic Jezusa. Zycie bez Jezusa jest dla niektorych przyjemne - dogadzaja swoim zmyslom, nie dbaja o bliskich, gardza ubogimi, karmia swoje uzaleznienia, unikaja zobowiazan. Przyjemnie. Na koncu takiego zycia, jesli czlowiek nie nawroci sie w pore i nie zmieni, czeka wieczny ogien, pozar - pieklo.
Pieklo istnieje.
Krzyz ratuje nas przed pieklem.

Wesolych Swiat zycze sobie i Wam.

czwartek, 19 lutego 2009

Drzewa

Drzew jest wiele.
Sa drzewa, ktore jako nasiona zostaly rzucone na dobra glebe w miejcu, gdzie bylo wystarczajaco cieplo i wilgotno, gdzie wiatr byl zawsze umiarkowany. Takie drzewa rosna szybko i prosto. Czuja sie piekne, sa zawsze spokojne o swoj los.
Sa drzewa, ktore jako nasiona zostaly rzucone na glebe w miejscu, gdzie nie bylo tak cieplo i wilgotno, a wiatr byl silny. Takie drzewa rosna krzywo. Nie czuja sie piekne i nie sa za takie uwazane, boja sie o swoj los, musza walczyc o to, aby nie zostaly wyrwane z ziemi z korzeniami.
Krzywe drzewa ida przez zycie przez wiart i deszcz. Smagane i wywracane powstaja i ida dalej.
Krzycza i swiszcza, az Los da im towarzysza, ktory je osloni.
Sa drzewa, ktore nigdy nie wystawiaja sie na dzialanie ostrego slonca, wiatru lub deszczu. Chca byc zawsze piekne i beztroskie. Wiatr nigdy nie swiszcze i nie krzyczy w ich galeziach, nigdy nie sa powalone zmeczeniem, nie chca sie narazac i oslaniac zadnego innego drzewa. Chca byc wolne.
Na koncu swojego czasu kazde z drzew pokaze sie Ogrodnikowi. Ogrodnik zas ceni najbardziej takie drzewa, ktore nie oszczedzaly swojej kory i galezi, te wysmagane, powyginane, ktore oslanialy inne drzewa i nie poddaly sie pokusie ucieczki przed niepogoda.


Afrykanskie drzewo

niedziela, 15 lutego 2009

Walentynki

Wczorajszy dzien sw. Walentego spedzilismy razem ... na malowaniu mieszkania, ktore jutro opuszczamy (przeprowadzka). Ostatnio tyle sie dzieje, moj maz ma tyle obowiazkow w pracy, zalatwiamy wiele spraw, ze ciezko bylo znalezc czas na pobycie razem. To malowanie do 2.30 w nocy bylo jak romantyczne spotkanie.
A wczesniej tak nam sie nie chcialo malowac ...




Good housekeeping, 1958

środa, 4 lutego 2009

Spacer po Hamburgu

W ostatni weekend miałam przyjemność spacerować po Hamburgu z naszą kuzynką Justynką.
Odwiedziłyśmy Ratusz na Starym Mieście, kościół farny św. Piotra (tam pewien miły starszy człowiek opowiedział nam krótko historię kościoła), Muzeum Celne (Zollmuseum), kościół św. Katarzyny - troszkę zaniedbaną, ale piękną średniowieczną budowlę (XIII w.) , kościół-pomnik św. Mikołaja - ruiny przepięknego gotyckiego kościoła zburzonego w 1943 roku oraz podziemia tegoż.
Hamburg jako jedno z najstarszych miast Niemiec obfituje w miejsca ciekawe i warte odwiedzenia.
Mamy nadzieję na kolejne spacery po Hamburgu.

Justynka na jednym z pięknych hamburskich mostów.
Ja - Zollmuseum - obok wypchanego wilka, którego przemytnikom odebrali celnicy.




poniedziałek, 26 stycznia 2009

Rzeżnik

Barack Obama - pierwszy czarny prezydent Stanów Zjednoczonych Ameryki - przeciwnik wojny w Iraku i bazy Guantanamo stwierdził już podczas kampanii wyborczej w 2007 roku, że pierwszą ustawą jaką podpisze jako prezydent będzie ustawa FOCA zezwalająca na aborcję w każdym trymestrze i z każdego powodu, będzie miała ona moc prawną przewyższającą prawa stanowe. Dozwolona będzie aborcja przez częściowe urodzenie, tzn. zabicie dziecka podczas porodu oraz dobijanie dzieci, które przeżyły aborcję. Nastolatki będą mogły bez przeszkód (nie powiadamiając rodziców) poddawać się zabiegowi, zostanie zniesiony też czas na zastanowienie się. Sprzeciw wykonania aborcji będzie karany.

Dlaczego za punkt honoru stawia sobie Obama tę ustawę jako pierwszą?
- Lobby aborcyjne jest w Ameryce bardzo silne. Lekarz dokonujący aborcji zarabia kilkaset dolarów na godzinę i zabijanie dzieci (a on wie najlepiej "co" zabija) przynosi mu wymierne profity.
Z części swoich pieniędzy finansuje później np. demokratę Obamę.


Dlaczego Amerykanie głosowali na rasistowskiego prezydenta (sympatyzował z rasistami oraz komunistami)?
- Czarni głosowali na niego, ponieważ widzieli tylko czarny kolor jego skóry, biali - ponieważ obiecał im nowy American Dream, a wielu z nich jest po prostu za aborcją (nawet tak brutalną).
I tu nasuwa się nowe pytanie: Jak konserwatywni Amerykanie mogli zagłosować na kogoś, kto jest tak liberalny?

Barack Obama nie uznaje nienarodzonych za ludzi, tak jak nie uznawano kiedyś za ludzi czarnych niewolników. W niektórych stanach Murzyna można było bezkarnie zabić lub sprzedać, Murzyni nie byli uważani za obywateli, nie mieli praw.


(nie znam autora zdjęcia)
24.01.09

Zgniłe owoce

Długo zastanawiałam się nad tym, czy pisać na ten temat i doszłam do wniosku, że trzeba.
W ubiegłym roku w niemieckich księgarniach ukazała się książka pt. "Deutschlands sexuelle Tragödie" ("Niemiecka seksualna tragedia") autorstwa pastora Bernda Siggelkow i Wolfganga Bueschera. Podtytuł brzmi "Gdy dzieci nie uczą się, co to jest miłość".
Książka jest zbiorem wywiadów na temat rodziny i seksu z 33 uczniami w wieku od kilku do kilkunastu lat.
Autorzy przedstawiają dzieci z rozbitych rodzin, z których wiele nie doświadczyło w życiu miłości rodziców, a niektóre nie wiedzą nawet, co to znaczy być przytulonym. Dzieci te nie wiedzą, co to szacunek lub sfera prywatna. Przypadki przedstawione nie dotyczą na szczęście 100% niemieckich dzieci, ale pokazują dokąd to społeczeństwo zmierza,
gdy dzieci zostawione są same sobie i gdy konfrontuje się je z rzeczami, które są dla nich za trudne "do przerobienia". Autor książki mówi w wywiadzie telewizyjnym: "Nasz kraj tego nie przeżyje".

Oto niektóre z szokujących fragmentów publikacji:

"Jedenastoletnia dziewczynka czuje się brzydka, ponieważ nigdy jeszcze nie spała z chłopakiem."
"Szesnastolatek uprawia seks grupowy ze swoją matką."
"Siedemnastoletnia Jessie chodzi od dawna ze swoją 15 lat starszą matką do klubów aby poznawać mężczyzn. Jessie mówi, że spała już z 51 mężczyznami, swój pierwszy raz przeżyła w wieku 12 lat. Jej mama lubi młodych chłopców i czasami sypia z ex-przyjaciółmi swojej córki. Czasami uprawiają seks grupowy."
"Ośmioletni Wiktor obejrzał pierwszy film porno w towarzystwie mamy w wieku ośmiu lat. Jego mama uważa, że treść takich filmów jest czymś naturalnym dla człowieka."

Autorzy książki uważają, że rozmawianie o seksie już przestało być tabu, ale za to tabu jest rozmawianie o skutkach rozwiązłości seksualnej, a ja dodam, że i o wstrzemięźliwości również.
W Niemczech powstają ostatnio ośrodki pomocy dzieciom - katolickie i protestanckie.
Autor książki założył w 1995 roku taki ośrodek "Arka" w Berlinie. Dziś jest już kilka takich ośrodków.

W Polsce mówi się ostatnio o potrzebie edukacji seksualnej dzieci (nawet małych).
Niemcy już dawno konfrontowali swoje dzieci z tą tematyką i wcale nie jest lepiej, jeśli chodzi o moralność i życie seksualne - jest gorzej. Więcej chorych wenerycznie, więcej ciąż u nastolatek, więcej samotnych matek, więcej rozwodów, więcej zboczeń. Tutaj jest ogólnie dostępna pornografia, antykoncepcja i aborcja. Dzieci wiedzą o seksie bardzo dużo (również z pisemek dla młodzieży), ale nie wiedzą, co to prawdziwa rodzina, miłość, wierność, czekanie na seks.
Jedni ludzie drwią z moralności, rodziny, czystości, wiary, a inni (przeważnie chrześcijanie) zajmują się później ich zdemoralizowanymi dziećmi i wnukami. Sama byłam wolontariuszką (jedną z wielu tzw. ciemnych katoliczek i katolików z ciemnogrodu) przy kilku katolickich ośrodkach zajmujących się dziećmi zostawionymi samymi sobie. Ośrodki te prowadziły siostry Urszulanki i księża Salezianie.
Słyszałam, że do furty sióstr w środku nocy przybiegały dzieci z domów, w których źle się działo i były zawsze przyjmowane. W Polsce wiele parafii i klasztorów prowadzi taką działalność, ale niestety ludzi tych się nie pokazuje w mediach, bo po co pokazywać ciemnogród.
Drwijmy z moralności, a zobaczymy zgniłe owoce na następnych pokoleniach.
Uczmy dzieci szacunku do ludzi, szacunku do seksualności oraz wiary ojców, a będą szczęśliwe.
Mąż niech szanuje żonę, a żona męża. A jeżeli ktoś ma z tym trudności, niech idzie na terapię i modli się. Będzie lepiej.



Okładka książki.
2.01.09

Rodzice i córka

Zanim zaczniesz czytać, kliknij na ten link, a w czytaniu będzie towarzyszyła Ci muzyka.

http://pl.youtube.com/watch?v=XPjBOMS41eM

- piosenka TGD "W cieniu Twoich rąk"

Ostatnio natknęłam się na tekst mówiący m.in. o wychowaniu córek- wywiad z Markiem Dziewieckim.

Przytoczę kilka fragmentów:

"- Bycie Bożą księżniczką kształtuje się od dzieciństwa. Zadaniem ojców jest ochraniać córki, otaczać je czułością,podziwem i szacunkiem. Wtedy mają one dobry wzór mężczyzny i tym kryterium mierzą kandydatów na mężów. Dojrzała nastolatka nie szuka kopii swojego taty, ale kogoś równie dojrzałego, troskliwego i szlachetnego. Dla dziewczyny, która nie ma prawidłowego wzoru ojca,każdy chłopak może wydawać się księciem z bajki. Podobnie jak dla ludzi nieszczęśliwych szalenie atrakcyjny wydaje się alkohol.

- Mając ojca alkoholika, dziewczyna wybiera zwykle męża z podobnym problemem...

- Niestety, tak często się zdarza. Dziewczyna z rodziny, której rodzice byli alkoholikami, całym sercem marzy o odpowiedzialnym i trzeźwym mężu, a często wybiera innego kandydata,gdyż sądzi, że wie, jak z nim postępować. Wierzy, że nie popełni błędów swojej mamy i że go uratuje. Zwykle właśnie wtedy przegrywa...

(...)

- Rodzice są zwykle przekonani, że łatwiej jest wychować córkę niż syna. Córki są bardziej posłuszne, pracowite,zdyscyplinowane. Nie jest to jednak prawdą, gdyż córka jest bardziej niż syn wrażliwa na zranienia emocjonalne i moralne, na kryzysy rodzinne, a także na negatywny wpływ środowiska. Mocniej przeżywa własne słabości i rozczarowania. Potrzebuje nieustannych znaków miłości i troski, serdecznych rozmów i słów otuchy. Potrzebuje rodziców, którzy z czułością i dyskrecją wsłuchują się w jej radość i łzy, w jej słowa i milczenie, w jej wrażliwość i lęki, w jej poczucie osamotnienia czy bezradności. Wychowanie córki to pomaganie, by stała się „artystką”, anie „rzemieślnikiem” w przeżywaniu i wyrażaniu człowieczeństwa. To naprawdę towarzyszenie w narodzinach drogocennej perły...

- Na czym polega specyficzna rola matki w wychowaniu córki?

- Wychowanie córki wymaga obecności obojga rodziców,jednak o niektórych sprawach córka chętniej rozmawia z mamą. Głównie od niej — na zasadzie utożsamiania się lub na zasadzie buntu! — córka uczy się bycia kobietą, a także sposobu odnoszenia się do samej siebie i do innych ludzi. Roztropna matka pomaga córce w stawaniu się prawdziwą kobietą, która fascynuje dobrocią i głębią duchową, a nie tylko zewnętrznym wdziękiem. Uczy ją poczucia wartości i godności oraz szacunku do samej siebie. Najpierw jednak przygotowuje córkę na przyjęcie „niespodzianki”, jaką jest osiąganie dojrzałości płciowej oraz uczy ją cieszyć się swoją urodą w taki sposób, który nie prowokuje mężczyzn. Towarzyszy jej też w czekaniu na tego jedynego mężczyznę,który potrafi dochować miłości i wierności na zawsze. Córka najlepiej rozwija się wtedy, gdy jest kochana przez mamę, która cieszy się swoją kobiecością i która jest świadoma własnej godności.

- A jaki może i powinien być wkład ojca w wychowanie córki?

- Tata to pierwszy mężczyzna, z jakim córka ma bliski i stały kontakt. Wszystko jednak zależy od tego, jaki jest to kontakt. Córka może być bowiem dla swego taty prawdziwą królewną albo kimś, kto jest ignorowany, a nawet bity i poniżany, jak to ma miejsce na przykład w wielu rodzinach alkoholików. Dojrzały ojciec zaciekawia córkę swoją męską innością i daje jej poczucie bezpieczeństwa. Ojciec niedojrzały przeraża i zniechęca do kontaktu z mężczyznami. Nieobecność lub zła obecność ojca sprawia, że córka odczuwa bolesną pustkę, jest dosłownie głodna czułości i bliskości serdecznego mężczyzny. W konsekwencji łatwo uzależnia się od mężczyzn. Szuka u nich czułości,jakiej nie doznała od własnego ojca.

Dojrzały ojciec buduje więź z córką w kontekście emanującej miłością i szacunkiem więzi z żoną. Dzięki temu córka uczy się integrować swoją przyszłą rolę żony i matki. W okresie dorastania tata towarzyszy jej w odkrywaniu kobiecości i w budowaniu czystych więzi z chłopcami. Gdy córka cieszy się jego całkowitą dyskrecją i czułym oraz cierpliwym wsparciem, wtedy nie szuka przypadkowych i płytkich znajomości z mężczyznami. Właśnie dlatego potrafi wychować sobie dobrego kandydata na męża i krytycznie obserwować jego zachowania nawet wtedy, gdy jest w nim bardzo zakochana. W oparciu o więź z tatą córka tworzy sobie podstawowe wyobrażenie o mężczyznach i o sposobach kontaktowania się z nimi. Jeśli to wyobrażenie jest jednostronne czy zupełnie błędne, trudno będzie je skorygować w dorosłym życiu...

- A jeśli rodzicom wydaje się, że ich trud idzie na marne?

- Jeżeli rodzice szlachetnie wychowali swoje potomstwo, to owoce przyjdą. Dorastające dzieci, błądząc, czasem muszą trochę pocierpieć, by zmądrzeć, ale dobre rady i modlitwy rodziców przyniosą pozytywny skutek. Trzecim, obok miłości i wymagań, warunkiem mądrego wychowania jest demaskowanie zagrożeń. Warto rozmawiać o tym,co złego dzieje się w szkole czy w środowisku rówieśniczym. Trzeba chronić dzieci przed chorą filozofią życia lansowaną przez liberalne media."

To co zostało przytoczone powyżej na temat wychowania córki nie jest zawsze łatwe w realizacji, ale warto i nawet trzeba się starać.


Nasza córeczka skończyła dziś nad ranem 4 latka. Niecałe 5 lat temu dostaliśmy dziecko - wielki dar. Możemy ją kochać i możemy się nią opiekować. Dzięki Ci Boże i pomagaj nam.



Nasza córeczka też dostaje kwiaty od taty
(tak bez okazji).
14.01.09

Dzieci to nie aniołki

Dzieci to nie aniołki i laleczki do zabawy. Niekiedy słyszy się (tam skąd ja pochodzę) jak ludzie do świeżo upieczonych rodziców mówią "teraz to macie zabawkę". Zawsze mnie to irytowało, bo przecież ludzie wypowiadający to zdanie wiedzą przecież na pewno, czym jest wychowywanie dzieci. To my dla dzieci jesteśmy raczej zabawkami, które one próbują od wczesnego dzieciństwa "układać" po swojej myśli.
Według Dobsona dzieci testują rodziców i sprawdzają, ile im wolno, jak bardzo daleko mogą się posunąć i gdzie jest granica takiego, czy innego zachowania.
Dzieci nie są z natury potulne (no może niektóre), uległe, grzeczne, moralne. Małe dzieci oraz dzieci starsze potrafią być okrutne względem rówieśników i młodszych. Dzieci lubią się buntować, są ciekawe świata, ludzi, siebie nawzajem (łącznie ze sferą płciowości) i mogą już jako maluchy zostać bardzo zdemoralizowane przez ludzi, którzy powiedzą i pokażą im za dużo ze świata dorosłych.
Dzieci pozbawione wychowania staną się tzw. patologią, dzieci jakoś wychowywane, ale pozbawione miłości, mogą stać się patologią, ale nawet jeśli się nią nie staną będą nieszczęśliwe. Dzieci wychowywane bez moralności, skrzywdzą siebie i innych.
Nie da się wychować dzieci bez miłości i dyscypliny. I myślę przy tym, że jedno nie wyklucza drugiego. Bezstresowe wychowanie na wzór skandynawski uważam raczej za demoralizację dzieci, niż wychowywanie. Jak to powiedział kiedyś jeden z niemieckich kabareciarzy: "Kiedyś żeby być nauczycielem trzeba było mieć wykształcenie, dzisiaj trzeba mieć jeszcze broń." Nie tylko w Polsce nauczyciele boją się uczniów, w innych krajach boją się ich jeszcze częściej.
Wielu osądzą rodziców po zachowaniu ich dzieci. Bo rzeczywiście dziecko jest jak gąbka, która nasiąka tym, co jest w jej otoczeniu.
Z drugiej strony nie można odsądzać od czci i wiary rodziców, których dzieci lubią szaleć, są nadpobudliwe z natury, powiedzą coś "głupiego" lub kopną kolegę.

Dzieci rodzą się małymi dzikusami, jeśli pozbawimy je wychowania zostają dalej dzikusami, jeśli będziemy starali się je wychować, ukształtujemy je na takich ludzi, jakich oni zobaczą w nas lub jakich obiorą sobie za autorytety.
Naturalnie ludzie mają wolę i mogą np. wychowawszy się w patologii zapragnąć zmienić się i dokonać tego.
Zdarza się też tak, że ludzie mający kochających rodziców, schodzą na manowce życia.
Oba przypadki są jednak rzadkością.

Według mnie bardzo pomocny w wychowaniu jest Bóg - dobry Jezus, który zawsze podniesie człowieka w trudnej chwili i pomoże nie stracić głowy, gdy wszystko jest super.
Jeśli mówimy dziecku, że Bóg zawsze mu pomoże i pokazujemy mu na naszym przykładzie i przykładzie innych ludzi, że tak jest w praktyce, dziecko to zapamięta i gdy nas już zabraknie, w trudnej chwili nie załamie się, ale wiara da mu nadzieję, że wszystko może być dobrze, że nawet cierpienie może mieć sens i że z cierpienia można wyjść. Wiara w Boga daję siłę do niesienia trosk codzienności, kiedy wszystko może wydać się tylko monotonią, nuda i bezsensem i kiedy zabraknie miłości do bliskich.
A widzimy wokół siebie, że i z miłością bezwarunkową człowiek się nie rodzi, ale musi się jej uczyć i walczyć o nią. Miłość to nie uczucie, ale czyny i wierność danemu słowu - to będziemy mówić dzieciom. Wierność nawet wbrew sobie.
A tak w ogóle uważam, że wychowywanie dzieci nie jest łatwe.



Nasze dzieci (4 latka i 1,5 roku) razem na podium. Hamburg.



Nasza córeczka w polskim kościele w Hamburgu.



Nasz synek w swoim momencie refleksji. Hamburg.
08.01.09

Czarny geniusz

Będąc pod wrażeniem niedawno obejrzanego filmu pt. "Something the Lord made" w reżyserii Josepha Sargent'a (2004), chciałabym podzielić się moimi wrażeniami i przemyśleniami na temat segregacji rasowej.
Film opowiada historię Afroamerykanina - Viviena Thomas'a (1910 - 1985) na przeciągu 45 lat jego pracy na polu kardiochirurgii.
Pod koniec lat dwudziestych XX w. Thomas (wnuk niewolnika) ukończył szkołę średnią dla czarnych i zdobył zawód cieśli, jego marzenia sięgały jednak dalej - pragnął studiować medycynę - również w koledżu dla czarnych. W tym celu podejmował się różnych prac, aby zaoszczędzić pieniądze. Gdy rozpoczął pracę w laboratorium jako sprzątacz, zwierzył się ze swoich marzeń pracodawcy dr. Alfredowi Blalock'owi. Ten szybko odkrył talent czarnego chłopca z miotłą i zaangażował go do swoich badań kardiologicznych. Dr. Blalock bardzo cenił swojego genialnego współpracownika. Spowodował nawet, że został on zatrudniony jako jego asystent w renomowanym szpitalu, pozwalał sobie doradzać, lekarz asystował nawet przy operacjach na zwierzętach prowadzonych przez czarnego geniusza chirurgii. Dr. Blalock był pionierem na skalę światową w operacjach na otwartym sercu. Podczas pierwszych operacji na sercach chorych dzieci przeforsował, aby jego czarny asystent nie-lekarz doradzał mu przy nich, dzięki czemu odniósł międzynarodowy sukces, dostąpił wielu zaszczytów, zdjęcia jego i jego białych współpracowników ukazywały sie w najpoczytniejszych pismach na świecie. Nigdy jednak nie wspomniano w nich o Vivienie Thomas'ie, nigdy nie pozwolono mu stanąć do wspólnego zdjęcia. Dr. Blalock do tego nie dopuścił, ponieważ wiedział, że jego asystent jest lepszym kardiochirurgiem niż on. Owszem, schlebiał Thomasowi i nazwał go nawet "mistrzem psów", ponieważ ten prowadząc operacje na sercach psów zrewolucjonizował dziedzinę medycyny, którą się obaj pasjonowali.
Gdy Blalock nauczył sie operować, tak jak to czynił Thomas, pozwolił mu od siebie odejść i napawał sie "swoim" sukcesem.
Po latach uczyniono Thomasa dyrektorem laboratorium i pozwolono uczyć przyszłych kardiochirurgów. Kilka lat przed śmiercią uhonorowano go nawet doktoratem, ale nie w dziedzinie medycyny - były ku temu jakieś przeszkody. Uhonorowano go doktoratem z prawa. Aaa
Gdy Thomas przebywał w laboratorium był szanowany, gdy je opuszczał, musiał korzystać z toalety i stołówki dla czarnych, gdy wychodził ze szpitala musiał korzystać z wyjścia dla czarnych. W autobusie musiał zajmować ostatnie miejsca, a gdy autobus był przepełniony, musiał ustąpić białym pasażerom. Nie mógł robić zakupów w sklepie dla białych, ani chodzić do kin dla białych. W szpitalu wykonywał prace co najmniej doktora nauk medycznych, a otrzymywał przez długi czas pensję dozorcy. Gdy chciał sobie dorobić, posługiwał jako kelner na przyjęciach u dr. Blalock'a i innych białych kolegów lub reperował schody.
Vivien Thomas był geniuszem, który nauczył sie żyć w upokorzeniu, aby zajmować sie tym, co kochał - medycyną. Na studia nigdy nie zdołał odłożyć, ponieważ miał żonę i troje dzieci, które też musiał utrzymać.
Demokratyczna Ameryka wzbogaciła się na ziemi Indian i pracy czarnych niewolników, którzy żyli w czymś podobnym do obozów koncentracyjnych i byli pozbawieni statusu człowieka (nieliczni panowie postępowali z niewolnikami, jak z ludźmi).
Amerykanie segregowała ludzi do lat 60-tych ubiegłego stulecia.




Zdjęcie niewolnika.
30.12.08

Urodziny Boga

Niedługo obchodzimy Boże Narodzenie.
Z taj okazji chciałabym zastanowić się nad znaczeniem rodziny.
Około 2000 lat temu w Betlejem przyszedł na świat mały Jezus. Bóg narodził się z Kobiety, Jego opiekunem (nie biologicznym ojcem) był Józef. Narodziny nastąpiły w stajni.
Po co Bóg tak się mordował? Jako dziecko cierpiał chłód, bród, zimno i tułaczkę.
Może Bóg chciał do nas przemawiać przez swoje dzieciństwo. Może chciał nam pokazać, że rodzina jest bardzo ważna. Nie ważne, czy zamożna, czy biedna, czy biologiczna, czy adopcyjna, ważne, że kochająca.
A wierzę, że była to kochająca rodzina. Bóg musiał wybrać na swoją Matkę i Opiekuna ludzi niezwykłych.
Maryja mogła przecież sama wychowywać Jezusa. Bóg na pewno by Jej w tym pomógł. Jednakże Jezus dostaje opiekuna. Jezus uczy się od niego zawodu cieśli, chodzi z nim do świątyni, pewnie bawi się z nim i jest mu posłuszny. Maryja - cicha Matka. Cicha nawet w obliczu potwornej śmierci swojego Syna.
Bardzo podoba mi się poniższa rzeźba - Józef jakby łódź, a w niej bezpieczni Matka z Dzieckiem. Taki powinien być ojciec - opiekun, obrońca swojej rodziny. Czy biologiczny, czy adopcyjny, ważne, że kochający.
Bóg nie wymaga od mężczyzn, żeby rezygnowali ze współżycia z żoną (jak to było w przypadku opiekuna Jezusa), ale chce, aby ojciec był wierny swojej rodzinie - w zdrowiu i w chorobie. To samo matka.
To na prawdę boli, gdy widzi się maltretowane lub porzucone dzieci.
Ludzie, którzy nie są doskonałymi rodzicami, mogą się zmieniać na lepsze - CUD JEST MOŻLIWY. Boże Narodzenie jest okresem cudów. Dla Boga cud jest zawsze możliwy.

Życzę wszystkim rodzinom radości i pokoju, a tym, którzy nie mają rodziny prawdziwych oddanych przyjaciół.
Radosnych Świat



Rzeźba św. Rodziny (niestety nie znam autora)



Jezus i Józef, (nie znam autora)
21.12.08

Rycerz

Jak świat światem ludzie mieli wszędzie i zawsze te same skłonności do dobrego i złego. Każda epoka stwarzała dla ludzi sobie współczesnych określony model etyczny, moralny.
W czasach, kiedy pojawili się rycerze, ustanowiono dla nich kodeks. Nie dlatego, że rycerze byli jak szlachetne kwiaty układające się w piękny ogród, ale dlatego, że ich zachowanie bywało czasami po prostu ... dzikie.

Kodeks rycerski brzmiał:

O żywocie

*człeka wszelakiego szanować

*miłość w sercu nosić, prawdę sercem i usty wyznawać

*dobra i prawości przed złem i niesprawiedliwością bronić

*słowu danemu wiernym być

*zapalczywości nie mieć, gniewu nierozważnym uczynkiem nie wykonywać

*zważać na dumę rycerska, by pycha nie została splamiona

*nigdy, jako żyw, pleców swoich wrogowi nie pokazywać

O służbie

*ducha swego i ciało doskonalić, w wierności powołaniu swemu pozostawać, ciało swe w sprawności trzymać, być zawsze do broni gotowym

*majątek swój pomnażać i w należytym porządku trzymać, by godnie w pole wystąpić, gdy zajdzie potrzeba

*w miłosierdziu swoim hojnym być, w złej przygodzie uczynkiem i majątkiem wspomagać

O porządku

*sprzeczek nie miłować, ze skłóconymi pojednać się przed słońca zachodem

*rozkazaniu starszego we wszystkim być posłusznym

*oczu nie zamykać na grzechy występnych braci, lecz ku ich naprawie podążać

*nie być winu ponad miarę oddanym, umysł w trzeźwości trzymać

*do przyzwoitości sie wdrażać, słów złego w zwyczaju nie naśladować

*oręża pochopnie nie dobywać, w stanie gotowości utrzymywać

Trzy rycerza przymioty święte:

*czystość w miłości i prawdzie

*cześć rycerska moc uczynku rodząca

*sprawność oręża, ku obronie słabych i przestrodze niesprawiedliwych

Chciałam znaleźć jakiś dzisiejszy kodeks mężczyzny podobny do rycerskiego, ale niestety.
Dzisiejsze kodeksy mówią między innymi:

1.Kobiet jest wiele, ja jestem jeden
2.Każda kobieta chce seksu
3.Gdy czerpię przyjemność z obcowania z kobietą, to sygnał, że wszystko robię dobrze
4.Nikt nie jest nikomu nic winny
5.Bądź dominujący. Masz przewagę fizyczną, więc powinieneś występować po stronie tych, którzy dyktują reguły i warunki
6.
Bądź wielki. Miarą wielkości jest ignorowanie błahych, codziennych spraw, a zajmowanie się tylko tymi naprawdę ważnymi
7.
Bądź racjonalny. Stąpaj twardo po ziemi. Uwzględniaj tylko rzeczy namacalne i konkretne. Nie trać czasu na wyobrażenia i odczucia
8.
Bądź mężczyzną. Stawiaj czoła przeciwnościom, pokonuj je, nie pokazuj słabości, uczucia zostaw dla kobiet

Innych przykładów nie przytoczę, ponieważ wydają mi się za bardzo szmatławe.
Nie chodzi o to, iż kodeks rycerski sprawił, że od razu wszyscy mężczyźni stali się doskonali. Było jednak wiadomo, gdzie jest ustawiona poprzeczka, a była ustawiona wysoko.
Jak stawia się poprzeczkę dzisiaj - nisko. Poprzeczka po prostu leży na ziemi między petami, dragami, wymiocinami, prezerwatywami. Dzisiaj męski jest playboy, który zalicza dziewczyny (najlepiej jako nastolatek), modne jest spróbowanie narkotyków, usprawiedliwia się zdradę - że jakoby miłość mu się skończyła. Tylko że miłość to nie uczucia, ale czyny. Uczucie to zakochanie. To że się już nie czuje intensywnie zakochania, nie znaczy, że nie trzeba dalej kochać.

Niemalże każda kobieta chciałaby, aby jej mężczyzna był jej rycerzem.
Ile mniej byłoby łez dziewczyn, kobiet, dzieci, gdyby mężczyźni byli szlachetni (jak z kodeksu rycerskiego). Ale to dziś takie śmieszne, takie staromodne, takie chrześcijańskie. ŚMIESZNE.
Ale życie złamane kobiet i dzieci, złamane przez mężczyznę, który hołduje dzisiejszemu szmatławemu kodeksowi - raczej NIE ŚMIESZY.

Pocieszające jest, że KAŻDY, KTO CHCE, MOŻE SIĘ
ZMIENIĆ.

Nie wiadomo jakie skutki przyniosą nasze trudy wychowawcze (miejmy nadzieję, że jak najlepsze), ale to jaki wzór mężczyzny postawimy przed naszym synem, zależy tylko od nas.



Edmund Leighton (1853 - 1922), Pasowanie na rycerza (1901)
23.12.08

Dwa dwudziestolecia

Dwudziestolecie międzywojenne rozpoczyna umownie data 11 listopada 1918, kiedy Józef Piłsudski objął urząd dowódcy Wojska Polskiego, a stolicę opuszczały rozbrojone wojska niemieckie. Okres ten kończy wybuch II wojny światowej. Odzyskanie niepodległości przez Polskę w 1918 nie oznaczało końca konfliktów zbrojnych - największym konfliktem dwudziestolecia międzywojennego była wojna bolszewicka. Bez wpływu władz polskich rozwinęły się dwa powstania: na Śląsku i w Wielkopolsce, które doprowadziły do kolejnych zmian granic odradzającej się Rzeczypospolitej. Okres międzywojenny w Polsce przebiegał ponad to pod znakiem przemian i rozwoju gospodarczego - rozpoczęto budowę ważnego dla Polski portu w Gdyni, w odpowiedzi na hiperinflację Władysław Grabski przeprowadził reformę walutową, zorganizowano I Międzynarodowe Targi Poznańskie. Kilka lat przed wybuchem II wojny światowej Eugeniusz Kwiatkowski zainicjował budowę Centralnego Okręgu Przemysłowego. COP miał złagodzić skutki wielkiego kryzysu, który dotknął wiele państw świata po I wojnie.
W okresie tym działało wielu polityków, z których Polska jest dumna do dnia dzisiejszego, swobodnie mogła rozwijać się polska nauka, sztuka, literatura, sport, w tym okresie ma początek polski film.
Po zakończeniu I wojny światowej Polska niemalże desperacko próbuje znaleźć sojuszników w Europie. Polskie Pomorze nazywane jest przez Niemców "korytarzem", a samo Państwo polskie "państwem sezonowym". Stosunek bolszewickiej Rosji w stosunku do Polski charakteryzują słowa Lenina, który twierdził, iż „potworny pokój wersalski”utrzymuje się tylko dlatego, że Ententa wepchnęła państwo Polskie między Rosję i Niemcy a państwo to dzieli Niemcy na dwie części, poza tym jest organizmem „prześladującym ludność niemiecką”. Europejscy sojusznicy Polski traktowali ją poważnie o tyle, o ile mogli coś na tym zyskać dla siebie. Wiele krajów nie chciało wchodzić w sojusze z Polską, ponieważ na skutek dyplomatycznej propagandy niemieckiej i bolszewickiej przedstawiano nasz kraj jako państwo niestabilne i wykazujące skłonności zaborcze wobec sąsiadów.
W przeddzień II wojny światowej Polska była wolnym państwem, które wciąż leczyło rany po przeszło 100 latach niewoli i Wielkiej Wojnie, państwem, w którym nie czekali na hitlerowców kolaboranci faszystowscy, w którym nie wymyślono nigdy komór gazowych mimo współistnienia obok siebie wielu mniejszości, państwem pragnącym ponad wszystko pokoju.
W 1989 skończył się w Polsce komunizm (umownie). Polska odzyskała suwerenność polityczną i gospodarczą. Na szczęście nie borykaliśmy się z działaniami zbrojnymi, ani powstaniami. Podobnie jak w międzywojniu musieliśmy odbudować naszą gospodarkę. W związku z rozwojem demokracji, tak jak przed 70 laty, uaktywniło się wiele partii politycznych. Tak jak i kiedyś, jedni działają na rzecz Polski, inni hołdują prywacie. 15 lat po odzyskaniu suwerenności weszliśmy do UE, o czym niektórzy z naszych sąsiadów mogą do dziś tylko marzyć.
Nie powinniśmy bać się Unii Europejskiej. Przystąpienie do Unii powinno zmobilizować nas wszystkich do umocnienia naszego przywiązania do tradycji i wiary, do wspierania rozwoju naszej Ojczyzny, aby móc być z niej dumnym na arenie międzynarodowej. Nasze przystąpienie do Unii skutkuje tym, iż możemy przypomnieć Europie Zachodniej o jej chrześcijańskich korzeniach, o wartościach, które tam idą już w zapomnienie i stają się niemodne. Przystąpienie do Unii ma dla Polski jeszcze jeden skutek - finansowy. Po wojnie nasz kraj został zdradzony przez zachodnich sojuszników, a w 1953 roku komunistyczny rząd polski zrzekł się roszczeń do reparacji ze strony Niemiec. Chociażby z tego powodu powinniśmy korzystać z subwencji finansowych Unii.
Jakie jest to drugie dwudziestolecie? Myślę, że łatwiejsze. Jaka jest Europa? Myślę, że spokojniejsza. Jacy są nasi sąsiedzi? Myślę, że pragmatyczni.
Liczmy na pokój. Pracujmy, zachowujmy się godnie i módlmy się.



Kapitanat Portu w Gdyni, 1935 r. Autor: fot. W. Chrabąszczewski

22.11.08

Moja kochana Polska

Niestety mam taką słabość, że bardzo przeżywam zranienia. Wiele razy usłyszałam z ust Niemca nieprzychylne zdanie o Polsce i Polakach (nie były to tylko kawały o tym, że Polacy kradną samochody, ale naprawdę obraźliwe osądy w stylu: żeby to w Polsce byli dobrzy ludzie, Polacy lubią barbarzyńską walkę - jak Szkoci z filmu Braveheart, Polska to Syberia i inne). To, że zna się dobrze język niemiecki, sprawia że rozumie się wszystko i niekiedy bardzo się przez to cierpi.
Większość naszych kontaktów z Niemcami są to jednak kontakty na gruncie neutralnym - miłe kontakty.
Przez długi czas zastanawiałam się, dlaczego Niemcy nie pokazują w telewizji (np. w programach podróżniczych) Polski. Pokazują Czechy, Chorwację, Ukrainę, Kazachstan, Rosję - od najpiękniejszej strony.
W Polsce jest naprawdę wiele pięknych miejsc, Polska miała wielkich Artystów, dała światu wielkich Uczonych (mimo, że ograniczano nasze istnienie i działania) - ale o tym się w niemieckich mediach nie mówi.
Jakie było moje szczęście, gdy pewnego dnia włączyłam telewizor i na przypadkowo wybranym kanale zobaczyłam Steffena Moellera (tego w Polsce dobrze znanego) oraz kiedy indziej na innym kanale - niemieckiego korespondenta w Polsce - Robina Lautenbacha. Obaj panowie bardzo ciepło opowiadali o Polsce, ba - nawet bronili Polski, prostowali negatywne stereotypy. Z ust obu Niemców nie padło ani jedno złe słowo o Polsce i Polakach. W programie, gdzie gościem był Lautenbach pokazano kilka filmów, które przedstawiały nasz kraj z jak najlepszej i najpiękniejszej strony. Rozmawiano także o naszej trudnej historii, nie ominięto bolesnego problemu wojny i cierpienia Polaków.
Moja kochana Polska.
Moja kochana Polska ... ma niestety wady, popełnia błędy. Pamiętajmy o tym, że wszyscy mamy wady. Nie jesteśmy narodem świętych. U nas też są więzienia...
Bądźmy dumni, że jesteśmy Polakami, brońmy Polski, brońmy naszej tradycji, kultury, brońmy naszej Polski, promujmy Polskę, pokazujmy Polskę z dobrej strony, ale i szanujmy innych, szanujmy inne narody, starajmy się o pojednanie z nimi. Tylko pojednanie przyniesie naszej Ojczyźnie szczęście - tylko pojednanie. Dobrze wychowujmy nasze dzieci, uczmy je miłości do Polski i szacunku do innych.

Wiele razy Polska cierpiała, była sponiewierana, ograbiona i osłabiona przez obce mocarstwa. Pamiętajmy jednak, że obok wielkiej rzeszy Polaków, którzy oddali za Ojczyznę życie byli też zdrajcy, którzy swoją Ojczyznę zaprzedali ...

Jaką wielką pokorą i mądrością wykazali się polscy biskupi po wojnie, gdy napisali list do niemieckich biskupów i zawarli w nim zdanie:
"Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". Naród, który tyle wycierpiał przebaczał i prosił o przebaczenie.

Poniżej kilka pięknych polskich miejsc




źródło: www.travelphoto.pl
12.11.08

Dwa anioły

Warto obejrzeć ten filmik, naprawdę warto:
(naciśnij poniższy link)

Piękne video o tym, że warto być dobrym człowiekiem
made by Kalaruch

Często wydaje się nam, że nasze dobre uczynki, nasze trudy pozostają bez odpowiedzi, że nie mają wpływu na nasze życie. Nie wiemy jednak, jak wyglądałoby nasze życie bez tych dobrych uczynków, bez naszych trudów, bez naszych krzyży ...
Ostatnio odkryłam piosenki Paddiego Kelly (nigdy wcześniej nie byłam fanką Kelly Family),.w piosence "Pray, pray, pray" śpiewa: "Jeśli niesiecie krzyże, nieście je z pokorą, nie martwcie się" - trudne, ale ... może właśnie te krzyże ratują nasze życie, nasze człowieczeństwo, a może też innych ludzi.
24.10.08

Halloween


Guido Reni "Archanioł Michał pokonuje szatana" 1635



Plakat do filmu Halloween.
Mogę tylko napisać: Jezu chroń nas od złego!

W Wikipedii czytam: "święto obchodzone nocą 31 X. Halloween jest obchodzone w wielu częściach świata, najczęściej w USA i Irlandii, Kanadzie, Puerto Rico, Wielkiej Brytanii.Odpowiednikiem święta w Kościele katolickim są Zaduszki."
Niestety nie mogę się z tym zgodzić.
Pogańskie Halloween sięga korzeniami kilka tysięcy lat wstecz i wywodzi się z pogańskiego celtyckiego święta ku czci boga śmierci – Samhaina. W tym właśnie dniu druidzi podczas obrzędów składali również krwawe ofiary z ludzi.
Anton Sz.LaVey’a, który napisał "Biblię szatana", wyznał, że Halloween dla satanistów jest najważniejszym świętem, jest to czas niezwykłej potęgi szatana. W tym dniu sataniści odprawiają swoje "czarne msze", podczas których składają krwawe ofiary, oraz dokonują rytualnych morderstw.
W Zaduszki katolicy modlą się za dusze, które znajdują się w czyśćcu. Jest to święto, które przypomina nam o wielkiej dobroci Boga wobec dusz zmarłych.
Halloween nie jest odpowiednikiem Zaduszek.
W Polsce, w Niemczech widzę potworne wystawy sklepowe: maski o strasznie wykrzywionych kształtach, czaszki, plastikowe kosy i toporki, rogi szatana, które można sobie przyprawić. To budzi pewnie nie tylko moją zgrozę, ale ludzie to kupują, bo nie są świadomi korzeni tego święta.
W USA w Halloween notuje się większą liczbę rozbojów i morderstw.
Świat duchowy istnieje. Istnieją dobre duchy - Aniołowie i złe duchy - szatan. Nie tylko katolicy i inne wyznania chrześcijańskie, ale i islam, judaizm, hinduizm, buddyzm oraz wyznania satanistyczne jak Woodoo są o tym głęboko przekonane.
Wiara w dobre Anioły nie przyniesie nikomu zguby, wiara w złe moce i propagowanie złych mocy - tak.
Zanim zacznie się obchodzić nasze ludowe, czy inne pogańskie święta, należałoby dowiedzieć się, jakie mają korzenie i czego są symbolami.

Każdy z nas ma swojego Anioła Stróża - nie jest to mały aniołek, ale potężny i dobry posłaniec Boga.



Danny Hahlbohm, Anioł Stróż

Wenecja Północy


Willem Haenraets "My love"

/mężowi/
Bezpieczeństwo

przy kominku
razem
przytuleni
płyniemy gondolą
zakochani
za oknem deszcz pada
Wenecja
otwieramy drzwi wyobraźni

Hamburg , podobnie jak Petersburg, Sztokholm i Amsterdam, nazywany jest Wenecją Północy.


Wenecja, Poświata księżycowa na Canale Grande 1992
04.10.08

Hamburg - miasto portowe


Widok na Landungsbruecken i stację metra

Od prawie miesiąca mieszkamy w portowym mieście. Jesteśmy razem. Mamy mieszkanie.
Miasto jest duże, ładne. Jeszcze 25 lat temu widać by było różnice między Hamburgiem a polskim wielkim miastem, ale teraz nie zauważam większej różnicy. Pogoda, mimo jesieni, piękna.
Dzieci zadowolone. Laureńka powiedziała ostatnio: "Kocham Hamburg". Nasza córeczka pójdzie niedługo do przedszkola. Nasz synek czuje się wszędzie tak samo: żyje pełnią życia. Brak bariery językowej sprawia, że i ja , mimo obaw, nie czuję się tutaj bardzo obco. Ludzie tutaj są mili.
Chodzimy do polskiego kościoła (choć wcześniej w planie był kościół niemiecki w pobliżu naszego domu). W niedziele jest kilka mszy i na każdej jest bardzo wielu ludzi. To jest bardzo budujące, że ludzie nie zapominają o Bogu. W wigilię podwyższenia Krzyża Świętego byliśmy na flohmarkcie. Tam pewni ludzie (myślę, że z Turcji) sprzedawali różne drobiazgi, które w nieładzie leżały na ziemi. Zauważyliśmy krzyż, leżący blisko przejścia. Kupiliśmy go i powiesiliśmy w naszym nowym domu.

Zakupy robimy w tych samych sklepach, jakie odwiedzaliśmy w Polsce. Ceny są takie same. Naprawdę. Podziwiam ludzi w Polsce. Przy niższych zarobkach radzą sobie z takimi samymi cenami jak tutaj.

Mieszkanie mamy umeblowane, ale bez kwiatów. Z tego powodu odwiedziłam ostatnio Praktikera i kupiłam trochę kolorowych roślin.

W naszych sercach jest pokój. Boże pomóż nam mieć pokój w sercu i dziękować w każdych okolicznościach. Pozdrawiamy wszystkich w Polsce i dziękujemy wszystkim, którzy nam kiedykolwiek, w czymkolwiek pomogli.
29.09.08

Wielki człowiek nr 16670

Wielu mamy wielkich Polaków. Mamy wielkich poetów, pisarzy, malarzy, naukowców - w porównaniu z innymi krajami jest ich niewielu, ale w jakich warunkach przyszło tworzyć i pracować Polakom?
Dla mnie osobiście jednym z największych Polaków jest Maksymilian Maria Kolbe - wielki duchem.




Będąc więźniem w Oświęcimiu oddał swoje życie za współtowarzysza niedoli - Franciszka Gajowniczka, który rozpaczał, że musi osierocić rodzinę.
Kolbe (w Oświęcimiu nr 16670) zginął w bunkrze głodowym jako ostatni z 10-ciu skazanych na śmierć, dobity zastrzykiem z fenolu. Świadkowie uwięzienia mówili, że ksiądz ten nie rozpaczał, nie bluźnił w chwili cierpienia, ale pocieszał innych i modlił się do Boga.
Po wojnie Brunon Borgowic (w Oświęcimiu wynosił zmarłych z cel śmierci) zeznaje:
"Gdy miałem ciało Ojca Kolbe z celi wynieść i otworzyłem drzwi, podpadło mi, że Ojciec Kolbe siedział na posadzce oparty o ścianę i miał oczy otwarte. Jego ciało było czyściutkie i promieniowało. Każdemu podpadłaby ta pozycja i każdy sądziłby, że to jakiś święty. Jego twarz oblana była blaskiem pogody. Ciała innych więźniów zastałem leżące na posadzce, zbrudzone i o zrozpaczonych rysach. Wzrok O. Kolbe był zawsze dziwnie przenikliwy. SS-mani go znieść nie mogli i krzyczeli: "Patrz na ziemię, nie na nas!". Pewnego razu podziwiając jego męstwo za życia i zachowanie się, SS-mani mówili między sobą: "Takiego klechy jak ten nie mieliśmy tu jeszcze. To musi być nadzwyczajny człowiek"."

W czasie wojny w Niepokalanowie - klasztorze założonym przez
o. Maksymiliana - znalazło schronienie 2000 Żydów i wielu innych potrzebujących.

Jan Paweł II powiedział o nim:
"O. Maksymilian Kolbe odniósł duchowe zwycięstwo, podobne do zwycięstwa samego Chrystusa, oddając się dobrowolnie na śmierć w bunkrze głodu –za brata.
"


Michał Anioł, Pieta (1550-1553)

"Tylko miłość jest twórcza" - słowa o. Maksymiliana